Sposoby na rodzinne i aktywne spędzanie wolnego czasu

z Brak komentarzy

 

Aktywność rodziców, a przede wszystkim całych rodzin często wiąże się z masą wymówek. Słyszę, że nie mogą iść na siłownię, bo to zajmuje dużo czasu, a oni poza pracą i obowiązkami domowymi nie znajdują ani chwili dla siebie, o siłowni nie wspominając. Tak się wtedy zastanawiam, czemu tak upierają się na tę siłownię czy wyjście do fitness clubu?! Gdybym razem ze swoim mężem myślała, że dobry trening to ten zrobiony w klubie to nigdy nie udałoby nam się przygotować i ukończyć ½ Ironmana dwa lata z rzędu. Przypomnę, że taki dystans to nie przelewki. Trzeba przepłynąć prawie 2 km, przejechać rowerem ok. 90 km i na koniec przebiec półmaraton, czyli ponad 21 km. I można to zrobić mając dwójkę małych dzieci, nie mając opiekunek i cioć/babć pod ręką.

Oczywiście, żeby była jasność wyznaczony start w zawodach był naszą motywacją do regularnych treningów. Naszym celem było systematyczne, wychodzenie na „trening”, po to by przygotować się do tych trudnych zawodów i ukończyć je w pełnym zdrowiu. To był cel nadrzędny.

Wynik nie wchodził w grę. Pewnie zapytacie to po co startować w zawodach, skoro wynik się nie liczy i dlaczego dla nas właśnie nie liczył się wynik. Już śpieszę z odpowiedzią.

Często odpowiadam na to pierwsze pytanie, że jako były sportowiec czasy trenowania dla wyników mam już za sobą. Uwielbiam adrenalinę, która towarzyszy mi podczas startów, uwielbiam czuć emocje zawodów i co najważniejsze uwielbiam to robić z moim mężem. Wspólne pokonywanie trasy, motywowanie się, wspieranie jest tym co lubimy najbardziej. Gdyby każde z nas cisnęło na wynik, to Wojtuś zostawiłaby mnie daleko w tyle już po 5 metrach pływania, a przecież nie o to chodzi.

Zostanie mistrzem świata w triathlonie nam nie grozi, a uzyskanie lepszego o 5 minut wyniku na mecie nie będzie miało wpływu na nasze życie. A tak bawimy się tym i sprawia nam to ogromną frajdę.

I tym samym przejdę do odpowiedzi na drugie pytanie: dlaczego dla nas wyniki się nie liczą. Poniekąd już odpowiedziałam, ale dodam jeszcze, że jako była sportsmenka, wiem ile pracy kosztuje trening dla wyników. Jako mama, pracownik, gosposia domowa nie mogę i nie chcę podchodzić wyczynowo do treningu i startów w zawodach, bo to nie pozwoliłoby mi „trenować”, a w zasadzie spędzać aktywnie czasu z moimi córeczkami. Rodziłoby to niepotrzebne frustracje. Bo prawda jest taka, że my przygotowując się do wspomnianej już połówki Ironmana trenowaliśmy… z naszymi córeczkami.

Przypomnę, że naszym celem było zachowanie ciągłości w aktywności, tak by ukończyć wspomniany dystans w pełnym zdrowiu, czyli by systematyczną pracą przygotować organizm na długotrwały wysiłek.

A jak to w wyglądało w praktyce?

Trening pływania odbywał się podczas wspólnych wyjść na basen, tzn. kiedy jedno z nas bawiło się z dziewczynkami, drugie szło na 20-25 minut pływania. Uwierzcie, że przez ten czas można sporo zrobić. Pozwalaliśmy sobie na to w weekendy, natomiast 2 razy (jak się udało) w tygodniu na zmianę wieczorami chodziliśmy na godzinne treningi.

Treningi rowerowe również odbywały się z naszymi córeczkami, tzn. jeździliśmy głównie na „góralach”, a dziewczynki siedziały w fotelikach lub przyczepce. Dlatego jak w ubiegłym roku chciałam sprzedać swoją szosówkę do startów w triathlonie to nikt mi nie wierzył, że ona ma tak mały przebieg, a ja naprawdę na niej tylko startowałam, a nie trenowałam…  😉Jeździliśmy na wycieczki robiąc przerwy na lody, zabawę na placu zabaw, czy zwykłe zabawy w chowanego. Oczywiście gdybyśmy chcieli startować po konkretny wynik, odcinki rowerowe lub zadany dystans musiałby być przejechany w konkretnym czasie, na konkretnym zakwaszeniu, itd. A tak liczył się ruch i wspólnie spędzony czas.

Treningi biegowe wyglądały bardzo podobnie, tzn. my biegaliśmy, a nasze córeczki jeździły na rowerkach lub hulajnogach. Taki trening nie trwał dłużej niż 30-45 minut. Od czasu naszych ubiegłorocznych wakacji w Chorwacji, kiedy nasze córeczki zakochały się w hulajnogach poruszały się podczas naszych treningów biegowych tylko na nich. Oczywiście trening ten był daleki od ideału, bo nie biegaliśmy na zadane tempo. Celem było wyjście z rodzinką na dwór i wspólne spędzanie czasu. Dziewczynki uwielbiają się z nami tak bawić. Wiedzą, że jak rodzice idą w stroju sportowym „na spacer”, to będą wyścigi. Może i nie przebiegamy wówczas 10 km, w tempie 4 min/km, ale robimy interwały, które też są skuteczne 😉 i przy okazji super fajnie się bawimy.

Dziś nadeszła wiosna i ten sezon przygotowawczy nie wyglądał tak jak poprzednie, bo po raz trzeci zostanę mamą i to już na dniach, dlatego startować w tym roku nie będę, ale z pewnością będę chciała wrócić do formy. Oprócz moich ćwiczeń z płyty DVD FIT MAMA, z pewnością będę uskuteczniać aktywność na świeżym powietrzu razem z moją rodzinką.

W ubiegłą niedzielę zamknęliśmy sezon narciarski, tzn. Wojtuś z dziewczynkami zamknął… Niby jeszcze trwa zima, ale już wiosnę na szczęście czuć w powietrzu. To idealny moment na zaplanowanie sobie wolnego czasu z rodziną. Ja będę Was zawsze do tego namawiać…

Aby naszym Córeczkom się nie nudziło to zaplanowaliśmy dla nich kilka różnych atrakcji, tak byśmy mogli bez wyrzutów sumienia z Wojtusiem ćwiczyć podczas wspólnych popołudniowych chwil.

Oprócz zwykłych spacerów, jazdy na rowerku, priorytetem będzie jazda na hulajnodze. I tak z okazji zbliżających się urodzinek Różyczki i Świąt Wielkanocnych postanowiliśmy zaszaleć i dać im w prezencie nasze nowe odkrycie, polecane przez nasze znajome, szczególnie, że zakupione nawet z myślą o naszej Dzidziuni.

Różyczka otrzymała SCOOTANDRIDE Highwaykick 2w1 jeździk z hulajnogą dla dzieci do 5 roku życia w kolorze różowym, a Julcia w podobnym kolorze SCOOTANDRIDE Highwaykick 3 składaną hulajnogę dla dzieci nawet do 8 roku życia.

Bardzo zależało nam by był to sprzęt, który posłuży nam teraz, jak i za kilka lat, bo za 2 lata jako rowerek biegowy, a za 3 już jako hulajnoga dla naszej najmłodszej córeczki. Dzięki opcji w 2 w 1 nie zajmuje dużo miejsca, które przy trójce dzieci jest na wagę złota, a poza tym przez to, że chcemy używać go przez kilka lat zależało nam na atestach i bezpieczeństwie z wiadomych względów. Dodatkowo został wyposażony w specjalną podkładkę w przedniej części, dzięki czemu nie przewraca się do przodu. Poza tym kierownica może być ustawiona na wprost (można ją zablokować) lub może być skrętna.

Oby pogoda jeszcze się poprawiła, bo nasze Dziewczynki są niezniszczalne i chcą jeździć nimi do przedszkola, a rano temperatura jest równa zeru. No, nic przynajmniej są zahartowane i w ogóle nie chorują 😉

Szczegółowy opis hulajnogi i jeździka-hulajnogi znajdziecie tutaj: http://scootandride.pl/pol_m_Highwaykick-834.html

Myślę, że może być to doskonały prezent z okazji zbliżających się świąt, który Twoje dzieciątko może mieć na kilka lat. Przeaktywności Wam życzę tej wiosny i więcej wspólnie spędzanego czasu. Pamiętajcie, że dzieciaczki i obowiązki domowe to nie wymówki. Wszystkie je mamy, tylko czy musimy być perfekcyjnymi paniami domu?! Chyba nie 😉

Zostaw Komentarz

CommentLuv badge